niedziela, 4 kwietnia 2010

schodzącylakierzpaznokci.

miała łzy w oczach. siedziała na środku pokoju w jego pomiętej koszuli. wszędzie czuła jego zapach, perfumy, których używał na codzień. jego rzeczy w każdym kącie. rozpaczała. nie mogła się pogodzić z tym, że jego nie ma. że jego nigdy nie było w jej życiu. przynajmniej nie tak, jak ona chciała. siedziała na jego łóżku z podkurczonymi nogami, znała już to pomieszczenie na pamięć. każdy jego centymetr. każdą woń unoszącą się w powietrzu, każdą bluzę na półce w szafie. nic nie było poprzestawiane. kolejny strumień łez przetoczył się po jej policzku. nie miała już na nic siły, miała oczy napuchnięte od płaczu, potargane włosy, schodzący lakier z paznokci. drżącą dłonią sięgnęła po paczkę papierosów. "ostatni." pomyślała. zapaliła. zaciągnęła się i powoli wypuściła chmurę dymu z ust. nie potrafiła przekonać swojego drugiego Ja, żeby przestało, żeby w końcu dało jej żyć. to ono sterowało nią i nie potrafiło utrzymać z nim normalnych kontaktów. za każdym razem się powstrzymywała, w odpowiednim momencie gryzła się w język, zaciskała pięści, by nie popełnić błędu, któy zaprzepaściłby jej życie. ale już nie miała siły, to było silniejsze od niej. znowu wypuściła dym z ust. nie było jej z tym dobrze. było tragicznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz