piątek, 16 kwietnia 2010

niebyłostosugazetistaregogramofonu.

wróciła. po dwóch latach wróciła. wsiadła do pierwszej taksówki stojącej przy wejściu na lotnisko. pojechała do niego, chciała go zaskoczyć. kierowca zatrzymał samochód. ona zapłaciła i wysiadła. stała teraz przed drzwiami do jej domu, do ich domu. miała jeszcze klucze, wsadziła je w zamek, przekręciła. drzwi się otworzyły. powitała ją fala kwiatowego zapachu. powoli weszła. walizkę zostawiła na środku przedpokoju. przeszła do kuchni. w zlewie były nieumyte naczynia, na stole stał wazon ze świeżym bukietem czerwonych tulipanów. przeszła do salonu. wszystko było równo poukładane. nie było już niegdyś stojącej w rogu biblioteczki, nie było dwóch kolorowych puf, nie było stosu gazet i starego gramofonu. wszędzie był porządek, dom był nie do poznania. usiadła na czarnej skórzanej kanapie. spuściła głowę i zaczęła płakać.
- witaj, kochanie! - usłyszała głos zza ściany. to był on.
- ej, kotku co ci...to...co ty...przecież ty...ty nie żyjesz...?
spojrzała na niego. oczy miała zaczerwienione od łez.
on nie wiedział co ma robić. stał jak wryty. nie mógł uwierzyć.
- czy to, że ukradli mi telefon, nie miałam do nikogo numeru i musiałam zostać w Hiszpanii na dwa lata przez umowę oznacza od razu moją śmierć?! - zaczęła wykrzykiwać przez łzy.
- ja...straciłem jakiekolwiek nadzieje...nie wiedziałem...
- to, że Ci wysyłałam mnóstwo maili, listów nie dawało ci żadnej nadziei?! - nie mogła się opanować. - "w końcu się wyniosła" powiedziałeś sobie i przygarnąłeś kolejną kobietę do swojego boku?! wyrzuciłeś wszystkie moje, nasze rzeczy, poprzestawiałeś meble, żeby tylko nie było tu żadnej mojej cząstki?!
- ale...żadnych listów...nie...to...to nie tak...posłuchaj.
- nie! to ty mnie teraz posłuchaj, bo jak widać nie miałeś na to czasu przez dwa lata! - wrzeszczała na cały dom. - nie starałeś się mnie odszukać, nie dzwoniłeś, nie pisałeś. nawet nie chciałeś się dowiedzieć czy twoja była żyje! tęskniłam za tobą, rozpaczałam, odliczałam dni, a ty?! ty szybko się zadowoliłeś! a teraz próbujesz się tłumczyć! ale wy...wy, faceci, nawet nie potraficie przyznać się do błedu!
wstała i wybiegła z domu z płaczem, trzaskając za sobą drzwiami.
w końcu bezsilnie upadła na środku chodnika. obok pobliskiego śmietnika znalazła ostry kawałek butelki od piwa.
- ja tylko chciałam być jak nowo narodzona, zacząć wszystko od nowa. ja tylko chciałam... - wbiła prosto w serce zaostrzone szkło. - ...znów zacząć.
opadła na ziemię.
na chodnikowych płytach powstała szkarłatna kałuża.
wróciła. po dwóch latach wróciła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz